Większość z nas poznała Johna za sprawą filmu Constantine (2005) w reżyserii Francisa Lawrence'a. Keanu Reeves wciela się w tytułowego bohatera, walczy ze złem, zbawia dusze i pali nieprzeciętne ilości papierosów. Film zarobił jakieś 230 milionów dolarów, więc wnoszę, że ludzie jednak docenili starania Johna co do powstrzymywania demonów przez wtargnięciem do naszego świata.
Niewielu jednak wie - nie wnikam dlaczego, ja też kiedyś nie wiedziałam - że postać cynicznego egzorcysty ma swoje korzenie w latach 70. i wydawnictwie DC Comics. Najpierw wystąpił gościnnie w Swamp Thing, później - od '88 - doczekał się własnego tytułu o wdzięcznej nazwie Hellblazer. Jestem po lekturze pierwszego zeszytu i stwierdzam z czystym sercem, że nie mogę Johnowi odmówić sympatii.
Skąd to moje nagłe zainteresowanie komiksem? A to stąd, że tego roku będziemy mieć przyjemność zapoznania się z nową ekranizacją Hellblazera. Tym razem w wersji serialowej. Głowną rolę powierzono Mattowi Ryanowi. Kwestionować wyboru nie będę, bo aktora kompletnie nie znam. Podobno wystąpił gościnnie w Dynastii Tudorów, a w Wikingach zagrał wieśniaka. Albo był w tych rolach niezły, albo pomógł mu brytyjski akcent i walijskie pochodzenie. Nie mnie oceniać. W każdym razie wierniej obrazuje komiksowego Constantina niż wyżej wymieniony Reeves.
Aż prawie nie mogę się doczekać tego, jaki będzie rezultat.
Generalnie bardzo dobrądla mnie nowiną jest że DC szturmuje ekrany telewizyjne. Po udanym "Arrow" nadchodzą wymieniony w notce Constantine, Flash którego się chyba najbardziej nie mogę doczekać, iZombie (którego nie znam zbyt dobrze) oraz Gotham (na ten specjalnie nie czekam bo obawiam się powtórki z bardzo miernego Agents of Shield).
OdpowiedzUsuńSwoja droga ciekawe czy podział ekranizacji komiksów ukształtuje się wg widocznego obecnie trendu, czyli Marvel - kino, DC - telewizja.